Relacja z użytkowania Monków przez Ambasadora Festiwalu Biegowego w Krynicy

039Podczas 6. Festiwalu Biegowego w Krynicy, miałem przyjemność testowania sandałów biegowych i chętnie podzielę się moimi wrażeniami. Dla tych, którzy nie mają w zwyczaju wiele czytać, napiszę w skrócie, że warto je wypróbować a później biegać. Ale dla tych, co mają ochotę poczytać więcej, kilka moich uwag . Podstawową sprawą jest rytmika biegu. W butach nie mamy do czynienia z metronomem, natomiast w sandałach już tak– każdemu krokowi towarzyszy sympatyczne klapnięcie. Ja się przyzwyczaiłem i nie przeszkadzało mi , a wręcz motywowało . Co do spraw najważniejszych– sandały są wygodne, dobrze leżą na stopie, nie powodują odcisków. Jest lekko i przewiewnie. Nie próbowałem ich w terenie, biegałem w zasadzie tylko po asfalcie, i nie było żadnych kłopotów ze zbieraniem kamyczków lub piasku ulicznego. A tego się obawiałem.

Co do użytkowania, na pewno mogę polecić, by wdrażać się w te sandały stopniowo. Nie biegajmy w nich od razu długich dystansów. Nogę trzeba przyzwyczaić. Najpierw parę kilometrów przebieżki, następnym razem jakaś dyszka, a potem dopiero coś konkretniejszego. Ja tak robiłem i nogi mi się do nich przyzwyczaiły. Pozwoliłem sobie w nich przebiec życiową dziesiątkę. Już przed startem kilka osób zwróciło uwagę na moje sandały, mówiąc „lepiej tak niż boso”. Sygnał startu i się rozpoczęło, każdy chce jak najszybciej pobiec. A ja nie zważając na to iż biegnę w japonkach wspaniale się bawiłem wystukując sąsiadom rytm biegu, a na mecie dobra informacje iż poprawiłem życiówkę o 2 minuty. Wiadomo, nie jest to kwestia samego obuwia, tylko formy, ale sandały na pewno nie przeszkadzały. Popełniłem tylko jeden błąd, którego nie popełniajcie– przyczepiłem do pasków sandałowych chip i  przypłaciłem to raną na stopie. W takich sytuacjach zdecydowanie pomyślcie o innym mocowaniu chipu– on nie może pracować.

Podsumowując, jestem z MONK SANDALS zadowolony i w zasadzie żałuję, że na dworze zaczyna się robić chłodniej. Sandałów zimowych jeszcze w końcu nikt nie wynalazł, ale można się zaopatrzyć w specjalne skarpetki z palcami a póki co – klap, klap, klap… pozdrawiam Mirek”

c_DSC_0287