Krasnamuri Run
Od długiego już czasu razem z Gniewkiem (http://gniewomir.in/) myśleliśmy o zrobieniu wspólnego biegu w sandałach. W końcu po paru telefonach udało nam się wyznaczyć termin oraz zarys imprezy. Wspólnymi siłami wymyśliliśmy całkiem nową formułę brzmiącą #ultrapomoc
Krasnamuri Run, bo tak nazywał się bieg to wspólny trening na sześciokilometrowej, leśnej pętli, który oprócz wspólnie spędzonego czasu oraz przybliżeniu kultury Indian Raramuri, miał na celu zbiórkę funduszy dla krośniejskiego OTOZ-u Animals.https://
Tym sposobem wpisowe były w 100% przeznaczone dla krośnieńskiego OTOZ Animals, a całe zaplecze biegu odbywało się na podwórku u Gniewka. Bieg okazał się fenomenem na skalę polski bo wszystkie zapisane osoby pojawiły się na starcie. Zazwyczaj na biegach frekwencja jest o 5-10% niższa a tutaj zapisało się 26 osób i tyle też wyruszyło na trasę. Po wspólnym zdjęciu wszyscy wyruszyliśmy na bardzo urozmaiconą 6km rundę.
Zgodnie z założeniem zabawa zaczęła się wspólną pętlą honorową, którą wszyscy uczestnicy zaliczyli w sandałach! Później każdy biegał ile chciał i w czym chciał. Po zakończeniu każdej pętli można było odpocząć, posilić się i zregenerować. Bufet był mega dobrze zaopatrzony, więc kusiło, żeby zatrzymać się i skosztować smakołyków.
Aby zmobilizować przybyłych do pokonania jak największej ilości okrążeń jako Monk Sandals przeznaczyliśmy 2zł za każde zrobione okrążenie. Po zakończeniu wspólnego biegania podliczyliśmy naszą zabawę i wyszło 59 pokonanych okrążeń. Więc dodatkowo udało się wybiegać 118zł, które zostanie przekazane dla OTOZ.
Mimo zabawy i wspólnej pomocy dla OTOZ były nagrody w klasyfikacji generalnej dla osoby, która przebiegnie jak największą ilość okrążeń w sandałach. Taki uczestnik otrzymywał miano na żelazną łydkę (kobieta) i żelazną łydę (mężczyzna). Mimo zmiennych warunków zabawa była przednia.
Razem z Jamesem czyli Piotrkiem cisnęliśmy w Monkach kolejne rundy. Luźna łyda i urozmaicona trasa dawały pełen fun z pokonywanych kilometrów. Nie wiadomo kiedy mijały kolejne pętle. Cały czas byliśmy na prowadzeniu do czasu kiedy nadeszła mega burza i straszny opad deszczu. Wtedy skończyła się zabawa i zaczęła się walka o przetrwanie. Podkarpackie góry pokazały swoją moc w postaci grubego zimnego deszczu czego konsekwencją były płynące strumienie. Gliniane podłoże a do tego woda dawały straszny poślizg. W związku z tym nie mogło się obyć bez wywrotek. Na jednym ze zbiegów pojawił się poślizg niekontrolowany czego efektem była nowa kreacja stroju biegowego 🙂 Na szczęście bezpiecznie udało nam się dotrzeć do mety, ale byliśmy totalnie przemoczeni i zmarznięci. Niestety musieliśmy odpuścić dalszą zabawę i skończyliśmy swój udział po 4 rundach pokonując tym samym około 24km.
Po biegu był czas na wspólne rozmowy, refleksje oraz posiłek. Po zakończeniu biegu przez najbardziej wytrwałych, odbyła się dekoracja i wręczanie nagród. Dzięki wsparciu i ufundowaniu nagród przez magazyn Ultra Runners King oraz Rolls Note każdy otrzymał jakąś niespodziankę.
Był to niesamowicie dobry czas spędzony wśród niesamowitych ludzi, pełnych pasji, otwartości, szczerości i chętnych do pomocy. Startowałem i pomagałem przy organizacji w wielu biegach, ale czegoś takiego jeszcze nie doświadczyłem. To było coś naprawdę mega wielkiego i magicznego. Aura tego spotkania jest nie do opisania- trzeba po prostu tam być. Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda się to powtórzyć!