#Korona gór polski 4/28 Chełmiec
Po sprawdzianie na 5km w poprzednim tygodniu przyszła pora na powrót w góry. Jako, że Chełmiec jest oddalony o jakieś 50km od mojego miejsca zamieszkania to nie zastanawiałem się długo nad wyborem. Przy dobrej widoczności góry wałbrzyskie widzę z Sobótki podczas gdy pokonuje swoją ulubioną rundę biegową. Wielokrotnie też bywałem w tych górach podczas chociażby Sudeckiej 100-tki czy biegu alpejskiego na Chełmiec. Stąd też charakter tej góry znam dość dobrze. Jednak znajomość terenu wcale nie ułatwia kiedy na szczyt ma się wbiec i zbiec w bardzo szybkim tempie, rzekłbym na 100% swoich możliwości.
Dzień był chłodny i deszczowy, co z jednej strony jest dobre, bo się człowiek nie przegrzewa a z drugiej wpływa na samopoczucie. Zawsze jest więcej chęci i energii jak świeci słońce. Nie ma co dywagować na temat pogody tylko robić swoje. Akurat tego dnia nie czułem się wybitnie mocny i gotów na ultra zmęczenie, pewnie też dlatego nie biegło mi się dobrze, bo w pamięci podświadomości kotłowała się myśl o braku mocy. Nie zmienia to faktu, że wystartowałem jak z procy i po pierwszym kilometrze było już grubo, potem zaczęła się walka o szczyt i jak najszybsze go zdobycie. Po niecałych 19 minutach pokonałem 3,2km z rynku Boguszowa Gorce na szczyt Chełmca (851mnmp). W końcu nastała chwila, żeby złapać oddech i grzać ile mocy w nogach do miejsca startu. Nie które fragmenty były naprawdę szybkie i dynamiczne. Stopy nurkowały czasem w błocie i kamieniach, ale mimo to udało się wykręcić bardzo przyzwoity czas 12min31sek.
Nie ma co się tutaj rozpisywać tylko trzeba planować dalej. Dojrzewam do zmiany strategi, żeby jednego dnia robić przynajmniej 2 szczyty. Zobaczymy co z tego wyjdzie.