Fire Maple FMS 300 Titanium naprawa
Od kilku lat użytkuje ultralekki palnik firmy Fire Maple FMS 300. Przyznam szczerze, że byłem z niego bardzo zadowolony do momentu kiedy to podczas wyprawy w Kirgistanie wyżej wymieniony palnik przestał działać. Będąc na wyprawie ciężko było coś z tym fantem zrobić, ale po powrocie znalazł się czas na analizę i naprawę tej super lekkiej kuchenki.
Myślę, że warto zacząć od tego, że palnik waży zaledwie 45 gram i jest bardzo małych wymiarów. Tym samym nie może być nic lepszego na długie wyjazdy gdzie liczymy każdy gram i mamy ograniczone miejsce do spakowania. Jednak ważną kwestią jest to, żeby sprzęt nas nie zawiódł tak jak wydarzyło się to podczas mojego wyjazdu.
Przede mną kolejna wyprawa a tym samym czas na kompletne przygotowanie sprzętu. Zamiast kupować nowy palnik postanowiłem naprawić ten, który służył mi do tej pory czyli FMS 300T. Poniżej chciałbym pokazać jakie są moje obserwacje i podzielić się jak naprawić palnik.
Zacznijmy od tego jak wygląda palnik Fire Maple FMS 300T:
Na pierwszy rzut oka widać, że budowa jest bardzo prosta. Palnik składa się z:
– gwintu, który pasuje do wszystkich nakręcanych kartuszy z gazem o normie EN417.
– korpusu (wykonanego z tytanu), w którym znajduje się pokrętło do regulacji przepływu gazu
– śruby z otworkiem, który w zależności od położenia pokrętła przepuszcza odpowiednią dawkę gazu
– trzon, który nakręca się na korpus, na którym znajdują się ramiona
– ramiona czyli skrzydełka, na które kładzie się menażkę lub inne naczynie
korpus można oddzielić od trzonu odkręcając śrubę:
W moim przypadku problem z jakim się spotkałem to brak przepływu gazu. Czyli po wkręceniu kuchenki w kartusz brak był przepływu gazu niezależnie od ustawienia pokrętła. Okazało się, że zaznaczony na obrazku gwint, oddzielił się od tytanowego korpusu a tym samym podczas wkręcania ślizgał się. Czyli miałem wrażenie, że kuchenka jest nakręcona a w rzeczywistości gwint okręcał się razem z korpusem. Tym samym bolec, który ma na celu odbezpieczenie spustu gazu w kartuszu nie docierał do miejsca docelowego.
Sam problem dobrze obrazuje kolejne zdjęcie, na którym widać, że gwint wciśnięty w korpus z czasem zaczął się luzować i wysuwać tym samym bolec nie miał szans docisnąć spustu w kartuszu z gazem:
Po małym mocowaniu udało mi się wyciągnąć gwint z korpusu. Oprócz gwintu znajduje się tam jeszcze mała uszczelka, która ma wyeliminować ulatnianie się gazu.
Aby wyeliminować problem ślizgania się (obracania) gwintu w korpusie postanowiłem zrobić prosty zabieg polegający na nawierceniu dwóch otworów w korpusie a tym samym gwincie a następnie wbicie klinów.
Najpierw używając prasy wcisnąłem gwint w korpus:
Następnie za pomocą imadła przytrzymałem kuchenkę i nawierciłem otwory:
Tym samym pozostało tylko wbicie klinów, które uniemożliwią obracanie się gwintu wewnątrz korpusu:
Kuchenkę przetestowałem narazie w domu. Gwint normalnie wkręca się do kartuszu i wszystko działa jak należy. Pozostaje sprawdzian w boju czyli podczas wyjazdu. Myślę, że tym razem kuchenka nie zawiedzie 🙂