Dwa mózgi na końcu świata- przygotowania cz. 1
Po kilku latach przerwy czas najwyższy wyruszyć w nieznane. Tym razem na drugą półkulę.
Witaj przygodo!
Dlaczego „dwa mózgi na końcu świata” a to dlatego, że ja (Aleksander) wraz z moim kolegą Kubą lubimy podążać za marzeniami i zawsze wpadamy na jakieś nie mądre pomysły. Wszystko zaczęło się w 2013 roku kiedy to Kubuś zaczepił mnie przypadkowo i zapytał czy nie chciałbym z nim pojechać na Mount Blanc zimą. W swoim bagażu doświadczeń miałem nie bagatelne wejście na Rysy w lecie, ale nie widziałem przeszkód do tego aby z nim pojechać do Francji aby zdobyć dach Europy. Tak zaczęła się seria naszych wyjazdów, gdzie poznajemy nowe zakątki świata i zdobywamy doświadczenie, które ma nam pomóc w celu zrealizowania docelowego marzenia. O tym co udało się nam zrealizować przez te parę lat może innym razem. Na tą chwilę chciałbym opowiedzieć wam jak przygotowujemy się do tego wyjazdu. Myślę, że może być to ciekawe oraz inspirujące. Bynajmniej ja odkryłem „mega zajawkę” z samych przygotowań. Myślę, że sam wyjazd będzie sprawdzianem tego jak się do niego przygotowaliśmy. Zrozumiałem, że dbając o szczegóły i zastanawiając się nad złożoną ilością elementów minimalizuje się ryzyko popełnienia błędów wszelakiej maści.
Przygotowanie część 1
Proces przygotowania rozpoczął się od określenia punktu docelowego czyli dokładnego miejsca, w które się wybieramy. W naszym przypadku jest to konkretna góra (której nazwy narazie nie chce zdradzać).
Należało wyznaczyć:
– całą logistykę czyli z jakich środków komunikacji skorzystać aby dotrzeć do miejsca docelowego,
– jakie warunki pogodowe panują na szczycie oraz masywie górskim
– gdzie kupić kartusze z gazem, żeby było na czym gotować
– czy będzie zasięg telefoniczny w masywie górskim
– wyznaczyć przebieg trasy aby wejść na szczyt
– jaki sprzęt zabrać i jaką ilość jedzenia
– jaką ilość pieniędzy zabrać ze sobą i jakie są koszty wybrania środków na miejscu
Jak znamy odpowiedzi na te pytania to można zacząć konkretne przygotowania. Ja rozpocząłem je od zmodyfikowania namiotu, który posiadam. To znaczy mając na uwadze Andyjskie wiatry, stwierdziliśmy, że należy doszyć do namiotu tak zwane „fartuchy śnieżne” w naszym przypadku będą one służyć jako fartuchy na które będziemy kłaść kamienie, aby dociążyć namiot i zasłonić szpary, którymi wiatr może się dostać. Najprostszą drogą byłby zakup nowego namiotu, ale po co wydawać pieniądze skoro można samemu doszyć potrzebny element. Jeśli okażę się, że fartuchy są zbyteczne to za pomocą noża będę mógł je wypruć.
Co prawda na doszycie materiału zeszło pół dnia, ale była to fajna zabawa i nowe doświadczenie.
Kolejny element przygotowań to przegląd sprzętu, który mamy na stanie i ewentualna naprawa lub zakup rzeczy, które będą niezbędne. Jak się okazało mój ultralekki palnik firmy Fire Maple nie działał. Mam drugi palnik, ale jest on zdecydowanie za duży i za ciężki. Nie pozostało nic innego jak pochylić się nad tematem i naprawić palnik.
W następnym wpisie chciałbym podzielić się z wami jak naprawić wyżej wymieniony palnik Fire Maple FMS 300 . Może ktoś z was miał podobny problem i nie wie jak go rozwiązać.
W kolejnych wpisach chciałbym opisać jaki sprzęt zabieramy ze sobą i co bierzemy do jedzenia. Na końcu wyjdzie nam z tego konkretna waga i gabaryt.
Do dzieła!