Dalmacija Ultra Trail
Od zawodów minęło co prawda parę dobrych dni, ale wspomnienia zostają jakby wydarzyło się to wczoraj. Czas najwyższy krótko podsumować nasz teamowy wyjazd do Chorwacji.
Już w połowie roku zapisaliśmy się całą drużyną (Ja, Piotrek, Gniewko) na festiwal biegów Dalmacija Ultra Trail. Każdy z nas wybrał dystans względem siebie. Ja z Piotrkiem startowaliśmy na dystansie 53km natomiast Gniewko zmierzył się ze stumilowcem czyli główny dystansem tych zawodów- 160km.
To był kolejny świetny wyjazd z grupą przyjaciół pełnych pasji, marzeń i pozytywnej energii. Sam start to kwintesencja tego po co tam przyjechaliśmy, ale cała otoczka i atmosfera buduje człowieka i pozwala zapomnieć o wszystkim co nie jest „tu i teraz”.
Tym samym 19 października o godzinie 14.00 z Rynku w miejscowości Omis, nasz kolega Gniewomir wystartował na trasę Sky DUT. Już po paru godzinach zadzwonił ze złą informacją, że kiepsko się czuje i raczej nie widzi sensu kontynuowania. Mimo przeciwności losu biegł dalej utrzymując bardzo wysoką lokatę (3 miejsce). Jednak problem z jedzeniem i brak energii w znaczący sposób osłabiały naszego przyjaciela. Walka z myślami i pełna świadomość zdecydowały o zakończeniu zawodów na około 100km.
Sobota rano to czas kiedy ja razem z Piotrkiem mieliśmy swój start. Pierwszą rzeczą jaką zrobiliśmy wstając rano to sprawdzenie jak idzie naszemu koledze. Niestety dostrzegliśmy, że zszedł z trasy. Morale trochę opadły i pojawiło się dużo pytań. Podążaliśmy przez miasto w kierunku parkingu, na którym czekały autobusy. W pewnym momencie zatrzymuje się gwałtownie auto, w którym jak się okazało jest Gniewko. Gorące przywitanie i chwila rozmowy, po czym każdy pojechał w swoją stronę. Gniewko odpoczywać po całej nocy biegu, a my na start do Makarskiej oddalonej około 50km od Omisiu.
To był naprawdę długi dzień. Wystartowaliśmy równo o godzinie 9 rano z Makarskiej, przed nami było 53km a w tym 2300 metrów w górę i w dół. Tego dnia temperatura oscylowała na poziomie 26oC przy bezchmurnym niebie. To co na początku wydawało się proste i przyjemne okazało się całkiem niezłą wyrypą. Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się takiej ilości kamieni i tak wymagającego terenu. Przez około 80% trasy nawierzchnia to kamyki i kamienie o różnej wielkości i różnej gęstości. Były momenty gdzie zbiegało się po całkiem luźnych kamieniach.
Sama trasa była wyśmienicie poprowadzona. Większa część trasy to widok na morze Adriatyckie z różnej perspektywy. Przeplatające się góry z miasteczkami, tworzyły cudowne scenerie. Fragment trasy poprowadzony był bulwarem. Cała ta otoczka powodowała szeroki uśmiech na twarzy i nie pozwalała myśleć o zmęczeniu. Człowiek czerpał promienie słońca i cudowne widoki.
Nie pozostawało nic innego jak dobrze się bawić i napierać do przodu. Dystans może nie był jakiś przerażający, ale poprzez wymagający teren i dużą ilość przewyższenia pokonanie trasy zajęło mi 6h45min. Piotrek był przede mną na mecie 4 minuty szybciej, więc w pełni szczęścia przybiliśmy sobie piątkę gratulując dobrej zabawy i ukończenia zawodów.