Bieg Śladem Księgi Henrykowskiej
W sobotę 22 kwietnia w Henrykowie odbyła się druga edycja Biegu Śladem Księgi Henrykowskiej. Podobnie jak w poprzednim roku jako Monk Sandals byliśmy partnerem oraz sponsorem nagród podczas imprezy. W tym roku zwycięzcy (kobieta, mężczyzna) OPEN na dystansie 21km oraz 10km wygrywali parę sandałów. Jednym słowem było o co walczyć 🙂 Łącznie w biegu wzięło udział 88 osób na dystansie półmaratonu oraz 151 osób na dystansie 10km. W związku z tym równo o godzinie 11.00 wszyscy zawodnicy wyruszyli na trasę.
Poranek ze względu na niską temperaturę oraz opady deszczu nie był przekonujący do biegania. Na szczęście około godziny 10 zaczęło się wypogadzać. Nie pozostało nic innego niż start w Monkach. Tym razem sprawdziłem swoje możliwości na dystansie 10km, w przeciwieństwie do kolegi Marka, który wybrał dystans półmaratonu. Bieg rozpoczęliśmy wspólnie. Przez pierwszy kilometr trzymaliśmy się razem rozmawiając i rozgrzewając się do dalszej części trasy.
W pewnym momencie Marek przyspieszył a ja zostałem z grupką zawodników. Bieg zaczął się klarować, około 12 zawodników wystrzeliło niczym ze struny goniąc przed siebie. Mimo to, że miałem niskie tętno nie chciało mi się usilnie ich gonić, bo wiedziałem, że na dzień kolejny jadę na wyścig kolarski i wolałem oszczędzić sobie pracy beztlenowej. Jak się potem okazało wcale nie było to złe posunięcie. Złapałem swoją grupkę z którą trzymaliśmy równe tempo. Marek był cały czas w podobnej odległości od nas. Dobiegliśmy jakoś do 4 kilometra gdzie po krótkim ale treściwym podbiegu strata do kolegi zmniejszyła się. Zaobserwowałem, że osoby biegnące obok mnie lekko osłabły. Zdecydowałem się na przeskoczenie do kumpla i kontynuowanie zawodów we współpracy.
Na moment musiałem się trochę zagiąć, żeby go dogonić, ale warto było. Siadłem mu na plecy i schowałem się od wiatru. Poprosiłem go, żeby dał trochę luzu, żebym złapał oddech. Po chwili puls opadł i byłem w stanie wyjść na zmianę. Wtedy zrozumiał, że bieg solowy był dużo bardziej trudny niż wspólna praca. W stylu kolarskim czyli biegnąc po zmianach kontynuowaliśmy bieg. Mimo silnego wiatru nabieraliśmy tempa doganiając zawodników przed nami. Tym sposobem przesunęliśmy się na wysokie lokaty. Od 6km trasa była z wiatrem, na przeszkodzie stały już tylko ciągłe hopki (góra, dół). Cały czas widzieliśmy przed sobą 6 zawodników oddalonych o jakąś minutę do dwóch. Mój dystans do mety zbliżał się wielkimi krokami. Marek natomiast miał jeszcze do pokonania drugą połówkę. Mimo to praktycznie do końca biegliśmy razem. Dopiero na 9 kilometrze stwierdziłem, że przyśpieszę, bo szkoda się oszczędzać. Tym sposobem oderwałem się od Marka i zawodnika z nami biegnącego. Dodałem gazu i ostatni kilometr zrobiłem w 3min35sek. Na mecie zameldowałem się po 41min i 6 sekundach zajmując 6 miejsce w open i 4 w kategorii. Trochę żałuje, że od startu nie zabrałem się z najlepszymi, ale z drugiej strony nie miał bym pewnie nogi w niedziele na wyścigu.
Wielki szacun dla Marka, który biegnąc wspólnie z innym biegaczem utrzymał wysokie tempo i półmaraton ukończył na 3msc open z czasem 1h27min ustanawiając swoją życiówkę. Trasa była naprawdę wymagająca, spora ilość hopek i mocny wiatr.
Bardzo fajny, kameralny bieg. Szczerze polecam!
PS w niedziele na wyścigu kolarskim w Grójcu na dystansie 52km zająłem 5msc w kategorii wiekowej. Niestety nie załapałem się w odjazd i tym sposobem nie mogłem walczyć o czołowe lokaty. Ale jechało mi się naprawdę dobrze. Forma rośnie 😉