9 Panas Półmaraton Ślężański

Równe dwa tygodnie minęły od mojego startu w biegu dwunastogodzinnym. Pierwszy tydzień poświęcony był regeneracji. Ciężko było się poskładać zarówno psychicznie jak i fizycznie. Nie wątpliwe jest to, że po takim wysiłku w mózgu zachodzą jakieś zmiany. Człowiek zaczyna trochę inaczej spoglądać na świat, na problemy, na życie. Powoli zbiera siły i regeneruje się po tak długim i wyczerpującym biegu. Jednak pod koniec tygodnia zaczyna powracać do rzeczywistości i normalnie funkcjonować. Z racji tego, że jestem trenerem w Akademii Kolarskiej to tydzień regeneracji wyglądał w ten sposób, że trenowałem codziennie, ale z mniejszymi obciążeniami. Dzięki temu szybko się rozruszałem i powróciłem do normalności. Mimo to miałem świadomość, że dwa tygodnie to trochę mało na powrót do pełni sił, w związku z tym trochę zmieniłem podejście do półmaratonu Ślężańskiego. Tym sposobem stałem się Pacemakerem dla znajomej Ewy.

Wszystko byłoby fajnie gdyby nie piątkowy trening na szosie. Sezon kolarski nadchodzi wielkimi krokami w związku z tym dzieci muszą kręcić kilometry. Dlatego dzień przed półmaratonem nie mogłem ich zawiść i zrobiłem im trening. Tak się złożyło, że wiał silny wiatr, a nie było nas zbyt wiele, więc pół treningu przejechałem w pierwszej parze. Trening trochę mi się przedłużył i wyszedł prawie 2 godziny. Najbardziej podobało mi się zdziwienie osób jak przyjechałem na szosie odebrać pakiet. Wszyscy tacy nakręceni na bieganie a ja wpadam z rowerem i w stroju kolarskim. Śmiali się ze mnie, że tu się biega a nie jeździ.

W sobotę rano jak wstałem to dawno nie czułem się tak słabo. Całkowicie wyczerpany energetycznie i bez chęci do startu. Jednak z każdym łykiem izotonika zbierałem siły. Tak po wypiciu prawie litra kolorowego napoju zacząłem nabierać ochoty do startu. Pogoda tego dnia była wyjątkowa, więc nie można było narzekać.

Zgodnie z założeniem rozgrzewkę zrobiłem ze znajomą a potem to już ustawienie się w strefie czasowej. Plan działania poukładany w głowie. Pilnowanie tętna i przewidziane czasy na poszczególne kilometry no i ten najważniejszy 10km na przełęczy Tąpadła. Kluczowy moment, który decyduje o być albo nie być. Przewidywałem ukończenie biegu w 1h48min. Dlatego też wyliczyłem, że na 10km powinniśmy być z czasem 52 góra 53min. Muszę przyznać, że precyzja w 100%. Na 10km pojawiliśmy się z czasem 53min10sek, a tętno znajomej nie przekroczyło górnej granicy, którą założyłem na ten odcinek. Nie pozostało nam nic innego jak nadrabiać stracone sekundy i gnać do mety. Na zbiegu ładnie urwaliśmy półtora minuty aby potem trzymać równe tempo. W pewnym momencie tak urywaliśmy minuty, że byliśmy w stanie powalczyć o 1h45min, jednak Ewie na tyle wzrosło tętno, że ciężko było to przeskoczyć. Mimo wszystko tempo naprawdę zacne dzięki czemu bieg skończyliśmy z czasem 1h47min. Odczuwam dużą satysfakcję, że mogłem kogoś poprowadzić na jego życiowy wynik. Warto wspomnieć, że rok wcześniej Ewa zrobiła czas 1h55min. Półmaraton Ślężański to bardzo wymagający bieg, który klasyfikowany jest na jeden z najtrudniejszych półmaratonów w Polsce. Tym większe gratulację dla niej.

Dla mnie był to bieg w dość komfortowym tempie oraz tętnie, trudno powiedzieć co bym z siebie wydusił. Pewnym jest, że niedzielne 2 godzinny na rowerze byłyby wtedy ciężkie. A tak to ciągłość treningowa zachowana. Piątek- szosa 2 godziny, sobota- półmaraton, niedziela- szosa 2 godziny i poniedziałek- szosa 2h30min 🙂

Jednym słowem trenuje się 🙂

W najbliższym czasie planuje bieg wielkanocny a dokładnie w lany poniedziałek na 5km. Tradycyjny bieg WKB Idol. Zobaczymy co uda się wykrzesać.

Poniżej trochę danych z biegu:

dystans: 21,975km

czas: 1h47min

śr. tempo: 5,04 min/km

śr. tętno: 170

kalorie: 1300kcal

ślężański