11 Półmaraton Ślężąński

Czas najwyższy napisać słów kilka o ostatnich zawodach jakie miały miejsce w mojej miejscowości Sobótce. 24 marca odbyła się 11 edycja Półmaratonu Ślężańskiego. Jest to niesamowita impreza ponieważ na bieg zapisało się ponad 5000 zawodników (gminę zamieszkuje około 12000 mieszkańców). Zakładając, że większa część biegaczy przyjeżdża z rodziną to w mieście Sobótka gromadzi się prawie tyle osób co ma gmina. Moim zdaniem jest to pewnego rodzaju fenomen. Po za liczebnością atutem tego biegu jest niesamowita trasa poprowadzona drogą asfaltową dookoła góry Ślęży. Trasa licząca 21km, na której jest do pokonania około 250 metrów przewyższenia. Dla wielu zawodników pokonanie tej trasy staje się wyzwaniem.

Dla mnie był to już 7 start w lokalnej imprezie. Pierwszy raz wystartowałem w Ślężańskim w 2010 roku (3 edycja)- pamiętam jakie było to wyzwanie i jak było ciężko wtedy zawody ukończyłem z czasem 1:53. Teraz jak patrze na te wyniki z całego zakresu swoich startów to widzę jakie popełniałem błędy w trenowaniu (brak trenowania). Jedynie w 2017 miałem przebłysk i zrobiłem 1:34, ale pamiętam, że stać mnie było na więcej gdyby nie bieg sztafetowy w Bochni, którego zmęczenie czułem jeszcze długo.

Z racji tego, że w tym roku mam konkretny plan startowy to 11 edycję połówki potraktowałem treningowo. Razem z Piotrkiem zgłosiliśmy się na pacemakerów na czas 1:50. Muszę przyznać, że było to świetne doświadczenie a przy okazji dobra zabawa i trening. Prowadzenie grupy nie jest taką łatwą sprawą, ale dzięki znajomości trasy na pewno ma się pewną przewagę i można zrobić to dobrze. Kilometry w wielkim tłumie mijają bardzo szybko. Ciężko odczuć kontakt z naturą z widokami, kiedy dookoła ma się masę sapiących ludzi 🙂 Dopiero po 13km cały peleton zaczyna się rozciągać… jedni zwalniają bo nie dają rady inni przyśpieszają bo czują powiew w plecy. My rozłożyliśmy siły w ten sposób, żeby pierwsza połówka była wolniejsza a druga szybsza. Tym sposobem wyklarowała się pewna grupa osób, która trzymała nam tempa i zrobiła swoje życiówki łamiąc 1:50.

Mam wielki sentyment do tej imprezy i mam nadzieję, że będę mógł w niej rok rocznie startować. Może w przyszłym roku pomyślę o jakiś większych prędkościach? Choć wiem, że asfalt to nie moja domena. Kocham góry i będę starał się być im wierny 🙂