Od 5 minut biegu w sandałach do maratonu górskiego!

Biegać lubiłem zawsze jednak nigdy nie odbywało się to systematycznie. Swoje pierwsze starty w bieganiu rozpocząłem już w 2009 roku. Tak naprawdę nie byłem świadomy tego co robię, ponieważ w tamtym czasie biegałem w butach do gry w tenisa. Pokonanie dystansu równego 10km przysparzało mnie o ból w kolanie a dokładnie po zewnętrznej jego stronie. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że wynikało to z przeciążenia. Człowiek uczy się na błędach. Po pewnym czasie przypadkowych startów i treningów zaopatrzyłem się w buty amortyzowane firmy ASICS, które z resztą mam do dzisiejszego dnia. Tak mijały lata studiów i nieregularnego treningu, który wynikał z braku czasu. Wtedy nie miałem jeszcze pojęcia o planowaniu treningów i robieniu ich z głową. Wszystko odbywało się chaotycznie czego rezultatem były wyniki na przeciętnym poziomie (około 50min 10km). Dopiero po ukończeniu studiów w 2013 roku znalazłem czas na solidny trening. To właśnie wtedy postawiłem sobie za cel przygotowanie się do maratonu krakowskiego, który odbywa się w kwietniu. Od listopada rozpocząłem plan treningowy, który miał przybliżyć mnie do ukończenia tego długiego dystansu. Obuwie amortyzowane i dość długie treningi przyczyniły się do odczuwania bólu w kolanach, biodrach i kręgosłupie. Tak akurat się złożyło, że w owym czasie mój bliski znajomy był zafascynowany bieganiem naturalnym i przekonywał mnie do tego sposobu biegania. Po przeczytaniu książki Urodzeni biegacze, zmieniło się moje nastawienie do biegania i rozpoczęło się intensywne myślenie nad stworzeniem sandałów biegowych. Każda próba w postaci biegu przybliżała mnie do stworzenia produktu, jednak nie to było kluczem do sukcesu, tylko radość i szczęście, które otrzymywałem podczas biegania w sandałach. Tak właśnie rozpocząłem przygodę z tworzeniem i trenowaniem w Monk Sandals.

Dużo czytałem na temat podejścia i trenowania w obuwiu minimalistycznym. Temat bardzo ciekawy i inspirujący. Kwestia tego, żeby uwierzyć w naturę i siłę człowieka, którą posiedliśmy rodząc się. Postanowiłem zrobić przysłowiowy krok do tyłu aby następnie zrobić dwa kroki do przodu. Z biegiem czasu uważam, że to była świetna decyzja.

Historia startów i treningów w Monk Sandals

IMG_1011

Festiwal Biegowy Lądek Zdrój- złoty półmaraton w Monk Sandals

Swoje treningi rozpocząłem od systematycznego biegania w sandałach dwa razy w tygodniu, na których biegałem zaledwie 5min. Jednak seria ćwiczeń wykonywanych na rozgrzewkę i po bieganiu zajmowała około 20min w związku z czym trening trwał około 30minut. Aby nie tracić formy treningi biegania w sandałach uzupełniałem intensywną jazdą na rowerze oraz wyjazdami na basen. Bieganie w sandałach stawało się niesamowitą przyjemnością i ciekawą przygodą. Nie potrafiłem sobie odmówić treningu w sandałach. W związku z czym wyłamałem się od reguły zwiększania obciążenia o 10% tygodniowo i już po paru tygodniach biegałem w sandałach po 30min. Już po czterech tygodniach wystartowałem w pierwszych zawodach na 4km, na których zrobiłem swoją życiówkę w postaci 16min 30sek. Napędzało mnie to do regularnych treningów, na których biegałem podobne leśne pętle. Czyli w sandałach trenowałem dwa razy w tygodniu po około 30min, oprócz tego jeździłem trzy razy w tygodniu na rowerze po koło dwie godziny. Procentowało to coraz lepszą formą i samopoczuciem. W wyniku czego już po 8 tygodniach wystartowałem w sandałach w biegu na 10km robiąc kolejną życiówkę w postaci 45min 30sek. Przyjemność i pasja biegania w sandałach przewyższała wszystko. Treningi odbywały się w dalszym ciągu regularnie. Tym razem przyszła kolej na kolejny bieg tym razem ślężański klasyk czyli Półmaraton Ślężański . Start w tych zawodach był po 15 tygodniach od kiedy zacząłem biegać w sandałach. Oczywiście przebiegłem ten dystans robiąc kolejną życiówkę w postaci 1h 52min.

polmaraton 2014

Półmaraton Ślężański w Monk Sandals

Byłem świadomy tego, że jest to za długi dystans na tak krótki czas biegania, ale nie mogłem się powstrzymać. Po zawodach w dalszym ciągu trenowałem na tych samych dystansach wzmacniając swoje mięśnie i poprawiając technikę. Uzależniłem się od biegania minimalistycznego dzięki, któremu nabrałem lekkości szybkości i swobody biegania. Dzięki technice czuje się dosłownie wolny płynąc po leśnych duktach. Dzięki dobrym choć szybkim podstawą biegania i systematycznego trenowania kolejne zawody nie przysparzały mi dyskomfortu i odczucia jakiegokolwiek bólu. Raczej czułem pełnie szczęścia, swobodę i radość z pokonywanych kilometrów, które czułem swoimi stopami. Na jednym biegu dosłownie czułem ponieważ na crossie straceńców w Głogowie pokonałem dystans 15,5km na boso. Było to dla mnie niesamowite przeżycie, którego nigdy nie zapomnę. Czułem wtedy pełną wolność stóp i świetną amortyzację. Po biegu moje nogi czuły się wyśmienicie oprócz stóp na których zdarł się naskórek. Kolejne starty to już raczej biegi górskie, na których zbierałem doświadczenie i kolejne kilometry startowe. Tak właśnie wbiegłem na Wielką Sowę w sandałach czy też na Ślężę. W końcu nastał czas dłuższych dystansów i już w lipcu tego roku wystartowałem w sandałach w półmaratonie górskim w Lądku Zdroju podczas Festiwalu biegowego. Zająłem dość dobre miejsce bo 27 na ponad 100 zawodników. Ten bieg był dobrą podstawą do najważniejszych zawodów w sezonie czyli Festiwalu biegowego w Krynicy zdrój w których wystartowałem w biegu na 36km. Jednak tym razem ze względu na warunki na trasie zrezygnowałem ze startu w sandałach na rzecz butów minimalistycznych. Dzięki formie, którą udało mi się zbudować i technice, którą posiadłem zająłem 42 miejsce z pośród 320 zawodników. Jednak największą satysfakcje dało mi pokonanie tego dystansu bez żadnej kontuzji. Bolały mnie tylko mięśnie, ale uważam to za normalny objaw. Już po dwóch dniach mogłem wrócić do spokojnych treningów i dalszej radości z trenowania biegania.

Podsumowując

W przeciągu 10 miesięcy trenowania w sandałach zmieniam całkowicie styl biegania, który umożliwia mi pokonanie bardzo wymagającego maratonu górskiego bez żadnego bólu i kontuzji. Moim zdaniem jest to fenomen. Okazuje się, że bieganie na przedniej części stopy jest receptą na poprawienie wyników i omijanie kontuzji. Najważniejsze jest trenowanie z głową no i oczywiście systematyczność.

DSC00682

odpocząć też trzeba 🙂